Jedyne miejsce na świecie

Myślę, że każdy ma takie miejsce do którego zawsze wraca , gdzie czuje się szczęśliwy i gdzie wracają mu siły. Ja mam takie miejsce. Jest to miejscowość niespełna piętnaście kilometrów  od Radomia. Kiedyś wioska z niewielką ilością domów, z rzeką i gęstym lasem (fragmentem Puszczy Kozienickiej). Teraz rozległa miejscowość letniskowa i miejsce zamieszkania wielu radomian. Całe moje dzieciństwo wiąże się z tym miejscem. Od trzeciego roku życia do czternastego jeździłam tam z Babcią Albinką na całe wakacje. Kiedyś był zwyczaj, że dzieci z miasta wywoziło się na letniska. Pamiętam jak co roku w początkach czerwca było wielkie pakowanie. Zabierało się naczynia , pościel, czasami jakieś meble. Wyglądało to tak jak byśmy się wyprowadzali. Zawsze miałam dużo koleżanek, które tak jak ja przyjeżdżały na wakacje ze swoimi babciami. Pamiętam sobotnie wieczory kiedy zjeżdżali się nasi rodzice. Robiłyśmy dla nich przedstawienia na świeżym powietrzu, chodziliśmy na grzyby, jagody i poziomki. Jeździliśmy na rowerach i chodziliśmy w pole z naszymi gospodarzami, kiedy był okres żniw.Kąpaliśmy się w rzece i łowiliśmy raki. Potem zbudowano tamę i powstał zalew, na który można pływać na kajakach ( między innymi). Gdy nie chodziłam do szkoły spędzałam tam całe lato, aż do końca września. Potem, już z wiadomych względów, trochę krócej. Oczywiście, gdy rodzice mieli urlop wyjeżdżaliśmy przeważnie nad morze, ale po powrocie wracałam na wieś. Minęło wiele lat, zwiedziłam bardzo dużo wspaniałych miejsc, ale gdy mi jest źle i smutno jadę do mojej krainy z dzieciństwa, żeby nabrać sił. Choć wygląda zupełnie inaczej niż wtedy to są jeszcze takie miejsca, które się wcale nie zmieniły i wciąż żyją nie tylko w mojej pamięci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść ojca przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu" - Rupert Isaacson

Twoje dziecko jest inteligentne.

"Maria i ja"